Sierkovitz Sierkovitz
598
BLOG

Polityka emocji - wybory 2012 w USA

Sierkovitz Sierkovitz Polityka Obserwuj notkę 29

Już w środę będziemy wiedzieli kto zasiądzie przez kolejne cztery lata w Białym Domu. Wybory są emocjonujące bo to, kto wygra jest w tym roku bardzo trudne do przewidzenia. Zarówno Romney jak i Obama mają sondaże, które wypadają na ich korzyść: Romney ma niewielką przewagę w ogólnokrajowych zestawieniach, Obama wygrywa w sondażach z kluczowych stanów. Wyścig będzie trwał do ostatnich godzin i nie wygląda na to, żebym się w nocy z wtorku na środę porządnie wyspał. Ale raz na cztery lata - warto.

Na bardzo dobrym blogu Woyzecka, poświęcnego wyłącznie tematyce USA, od dłuższego czasu trwa dyskusja na temat tego, kto wygra, z jaką przewagą i dlaczego. Dyskusja ciekawa i zażarta ale szczęśliwie już za niecały tydzień ostatecznie rozwiązana. Na 99%, bo kto wie czy nie będą znowu konieczne recounty na Florydzie, w Wirginii Ohio i Kolorado. Dlatego nie chcę się tutaj zajmować przewidywaniami wyników ale raczej relacjami przedwyborczymi z amerykańskiej prasy. A te są nad wyraz ciekawe.

Podziały polityczne w USA stały się dosyć poważne i ma to bezpośrednie przełożenie na relacje prasowe. Czytałem w ostatnich dniach dziesiątki analiz przedwyborczych, napisanych lepiej bądź gorzej, i z pewną dozą przerażenia stwierdziłem, że mniej więcej pół na pół: albo opisują one jak Obama bez trudu zostanie na drugą kadencję albo jak to Romney ma wygraną praktycznie w kieszeni. Zdecydowana mniejszość analityków zajmowała się roztrząsaniem obu scenariuszy. To oznacza, że media zamiast zajmować się tym co do nich należy, stały się w jedną bądź drugą stronę piewcami danej opcji politycznej. Zbyt często ich opinie i analizy brzmią jak copy-paste z folderów reklamowych danej partii.

W tym natłoku upolitycznionych analiz, które średnio do mnie trafiają, pojawiają się dwie postacie z zupełnie innej bajki. Karl Rove i Nate Silver. Obaj panowie mają silne poglądy polityczne, Rove, wiadomo to republikanin, Silver nie ukrywa swoich sympatii demokratycznych, aczkolwiek jest bardziej w stronę centrum i w przeszłości zdarzało mu się głosować na republikańskich kandydatów. Ale w ich analizach przedwyborczych główną rolę pełnią fakty. Zarówno Rove jak i Silver badają trendy, porównują je z przeszłymi wynikami i w swoich analizach nie obawiają się przekazać tego, czego ich strona polityczna niekoniecznie chce wysłuchać. Rove, w odróżnieniu od większości republikańskich komentatorów nie ma problemu z przyznaniem, że Romney przegrał 2. i 3. debatę, albo tego, że wynik wyborczy Obamy zgodnie z trendami ostatnich wyborów powinien być w skali kraju o ok. 1% wyższy niż wskazująna to sondaże z ostatniej chwili. Silver nie zaklina faktów i zamiast jak mantrę powtarzać, że Floryda jest bezpieczna, co było charakterystyczne dla okresu po pierwszej debacie, potrafi przyznać, że ten stan najprawdopodobniej będzie w tym roku czerwony. Albo dyskredytuje wyniki sondażu, na podstawie tego, że dana pracownia regularnie zawyża wyniki demokratów.

Nie zrozumcie mnie opacznie. Oczywiście i Rove i Silver nie są idealistycznymi rycerzami obiektywności. W końcu obaj przewidują zwycięstwo obozu, któremu sprzyjają. Ale w zupełnie inny sposób. Ich analizy nie dają stuprocentowej pewności. Ich przewidywania, ponieważ są oparte na analizie danych, są budowane na czymś więcej niż wewnętrznym przekonaniu i materiałach marketingowych danej kampanii. I myślę, że gdyby doszło do dyskusji obu panów byliby się oni w stanie zgodzić z wzajemnymi wnioskami w wielu punktach. A gdyby tacy ludzie jak oni zasiadali w Izbie Reprezentantów czy Senacie, nie wątpię, częściej dogadywaliby się między sobą kiedy widzieliby korzyści z danej zmiany w prawodawstwie. 

Podziały polityczne są w moim przekonaniu jedną z kilku największych patologii ostatnich lat. Prowadzą do najgorszego z możliwych uzasadniania decyzji politycznych - nie zrobimy tak bo opozycja to postuluje, nie poprzemy tego projektu bo to projekt rządowy. Senatorowie z ramienia partii republikańskiej wspominali już o tym, że ich strategią jest zero negocjacji z prezydentem. A szef senackiej mniejszości Mitch McConnell powiedział wprost - "If the proponents of the bill were able to say it was bipartisan, it tended to convey to the public that this is O.K., they must have figured it out.", czyli, Jeżeli osoba zgłaszająca dany projekt jest w stanie powiedzie, że to owoc współpracy obu partii, to przekonuje społeczeństwo, że taki projekt jest OK, bo przecież obie strony musiały to przemyśleć." Analogicznie, jeżeli dany projekt został poprzedzony brzydką kłótnią i krytyczną kampanią, znaczy nie jest do końca przemyślany. Takie podziały koniec końców psują także media i co najgorsze, samo społeczeństwo. Przyjrzyjmy się ze szczególną uwagą temu co dzieje się w Stanach, bo Polska podąża dokładnie taką samą drogą. Dlatego warto promować analityków a nie harcowników. Ludzi odwołujących siędo danych, nie do emocji. Na takim podejściu możemy tylko zyskać. Dlatego zareklamowałem bloga Woyzecka mimo, że praktycznie nigdy się ze sobą nie zgadzamy. Co nie przeszkadza mi szanować jego opinii, bo rozbieżność poglądów nie powinna oznaczać ich marginalizowania, a raczej zastanowienia sięnad tym dlaczego z danym poglądem sięnie zgadzam.

 

Sierkovitz
O mnie Sierkovitz

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka